czwartek, 13 maja 2021

Gdy gruba ryba śmierdzi...

 To mi od samego początku śmierdziało i tyle. To nie mogło wyjść inaczej. Ta sprawa z grubsza byłą skazana na porażkę. Wyszło w toku znajomości na jaw,że ja jestem SocjoTechniką oraz jak bardzo się na te mediacje nie nadaję. Cała prawda o mnie jeste,że używam SocjoTechniki czyli samej siebie do bycia sobą i to właśnie ludzi wlcoorvvia jak cholera. Idąc na te spotkania mediacyjne czułam się jakbym szła na targ i miałabym sprzedawać swoją wiedzę, usługi jak i mediacje dla dobra ludzi. Ale mi to nie wychodzi. A targ nie dość, że to jest bazar to jeszcze czułam się jak na stoisku z nieświeżymi rybami. To śmierdziało:


Tak bardzo to śmierdziało,że nie dawało mi to spokoju jak i nie pozwalało być w pełni sobą. Nie dawało mi chwili wytchnienia czy po porstu nie dawało mi szansy na rozkwit czy to, co tak naprawdę bym chciała. Dla ludzi wokół mnie jest to ostrzeżenie, że ja jako SocjoTechnika jestem im po prostu cytuję: "niebezpieczna"albo i "niewygodna" lub prawda jaką ja zapodaję ludziom jest taka,że uznają, że skoro ja mam tę moc manipulacji to i będę nimi kręcić jak marionetkami...
Na sam słuch o wyrazie i brzmieniu mojego imienia "SocjoTechnika" ludzie się boją jak cholera i boją się,że na tym targu sprzedam im nieświeżą rybkę lub rybki. 

Tak czy inaczej w oczach ludzi jestem przechwalającą się megalomanką i nikim innym. Moje idealne odbicie to właśnie bycie w moim SocjoTechnicznym lustrze a raczej zdaniem ludzi tym bardziej mediatorów w krzywym zwierciadle, które zamiast mówić prawdę mówi to co chcemy usłyszeć budując zaufanie. Gdy zapytamy:"Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie: Kto jest naj[piękniejszy na świecie?" usłysmzy odpowiedź właśnie,że to my sami.

Nazywam się SocjoTechnika. Śmiać mi się z siebie samej chce... Bo jestem SocjoTechnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz