wtorek, 14 maja 2019

Rzecz o umiłowaniu drugiego człowieka

Jestem niby złym człowiekiem-ale staram się być dobrym i w to bardzo mocno wierzę.
Miałam kiedyś syna o imieniu "Rider". Przygarnęłam go z powodu tego,że zawsze chciałam mieć syna,kogoś kto się mną zajmie na starość oraz kto mnie będzie wspierał i padło akurat na niego.
Traktowałam go jak syna,jednak on okazał się być żonatym facetem z dzieckiem już teraz to pewnie i z dziećmi oraz udawał przedemną,że jest stanu wolnego...
Po tym wszystkim-zerwałam wszelkie kontakty z Rider'em i nie akceptowałabym go jako syna ale potem był niejaki George,który to ciągle dziś nie ma dla mnie czasu i obiecuje mi ciągle,że do mnie oddzwoni ale niestety-ten także okazał się być niegodny nazwania "moim synem".
Teraz na chwilę obecną jest niejaki Woy Taz,który jest ciągle zapracowany,że i dla mnie też czasu nie ma!!! Co za jaja!!!
Nadal szukam syna,który mógłby mnie wspierać i chcę aby był to młody od 18 wzwyż człowiek do max 30-tki,tak aby różnica wieku nie była za duża między mną a nim. Chyba,że ten cały Woy Taz wykaże się większą inicjatywą aby ze mną się zadawać.
Jestem nieco taka jak ten samotny król Haggard z animacji i ksiązki o "Ostatnim jednorożcu",który to adoptował sobie syna,którego matka porzuciła a wychowywał go w samotności. Pomimo iż król Haggard miał twarde serce bo więził jednorożce to jednak okazał się być człowiekiem dla syna.
Ja też mam twarde serce ale dla mojego syna-jestem w stanie być "człowiekiem".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz