piątek, 16 lipca 2021

Nie mam dobrych wieści...

Zawsze odkąd pamiętam lubiłam liczbę "16". Ta liczba wydawała mi się szczęśliwa ale...do dziś. Wiecie co Kochani-dziś znów miałam myśli samobójcze. Nie, już jest dobrze ale przez chwilę myślałam,że grunt się mi pod nogami zawali. Byłam nawet swego czasu u Szeptuchy ponownie-tak u tej co mi powiedziała,że mój brat jest otoczony dwiema kobietami,które bardzo źle mi życzą... Tak jest i wtedy mi powiedziałą,że łzami sobie nic nie pomogę oraz bez względu na to co będzie tam pisało w wynikach tego 16.07.2021 na to czy dostałam się na studia do Opola to mam żyć w realu. 
I dziś o godzinie 13 dowiedziałam się najgorszego. Samo zonbaczcie:

Ja wiedziałam,że tak będzie. Wszystko mi to mówiło coś w środku.. Ja bym tego nie przeżyła gdyby mi nie pomogły koleżąnki,które mnie podbudowywały na duchu bo naprawdę dziś było ze mną źle. 
Przez cały ten czas oczekiwania lały się ze mnie zimne poty. Choruję na aleksytymię i nie umiem sobie radzić ze swoimi eocjami. Nie pomoże i nie pomogło mi nic. Takie mam wieśći dla Was dziisiaj Kochani... Nie jest mi najlepiej, czuję się rozczarowana, rozgoryczona czy po prostu nie potrafię nawet tego nazwać. Będę płakać jeszcze przez długi czas.
Tak się dzisiaj i przez cały ten tydzień trzęsłam:

Nigdy w moim życiu już nie będzie dobrze. Jestem już i tak za stara na naukę. Zbliżam się bowiem do 50-tki. GDy jakieś parę dni temu myślałąm i szykowałam się do wyjazdu do Opola próowałam pogodzić się z moim byłym synem-Riderem ale ten mi powoedział,że mogę sobie już poszukać nowego synka a i wypominał mi,że mam przecież kogo kochać... Jest mi bardzo smutno. Jest mi bardzo źle. Nie wiem już co dalej mam robić. Nagrałam tę swoją jak to nazwałam "kompromitację roku 2021" i od tamtej pory nigdy już nie będzie nic jak dawniej. Nie mam matury-podrę ją razem z tym rypanym licencjatem co go robiłam za pieniądze z politologii. Nie interesują mnie uczelnie prywaciarzy za kasę bo ja jej nie mam. Mam długi i komornika i muszę z tym żyć.

Ja w głębi duszy jednak miałam nadzieję,że "będzie dobrze". Kazałam się przyjaciółkom i przyjaciołom modlić ale niestety-los chciał inaczej. To świadczy po raz kolejny o tym,że Boga nie ma. On nie istnieje. Nic mnie nie pocieszy. Jestem jeszcze roztrzęsiona. Wiem,że za parę lat będę się z tego jeszcze śmiała co dziś mi się przytrafiło. Powinnam się cieszyć czystością oraz faktem tego,że mam prawdziwych przyjaciół... Bo tego mi nie brakuje. Chciałam zostać psychologiem ale niestety-moje plany nigdy się nie spełnią...
Kochani... Żyję na przekór moim wrogom bo nic mnie tak nie cieszy jak ich porażki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz