Jak ktoś już gdzieś wyczytał na innych moich blogach-studiuję dietetykę i w związku z tym muszę odbywać obowiązkowe praktyki np w gabinecie o dietetyka. Zaproponowałam jednej dietetyczce abym mogła odbywać u niej praktyki i w związku z tym ona się mnie zapytała o moje oczekiwania jak i doświadczenia. Pytała się też czy np mogę układać jadłospisy dla...dzieci!!! Wkurzyło mnie to bardzo bo ja nie kieruję nigdy mojej działalności dla najmłodszych a na dodatek nawet gdybym chciała to bym nie mogła bo przecież FIGURUJĘ na spisie osób "cudownych". To tak jakbym dostała śnieżkiem po twarzy:
Mniejsza z tym. Powiedziałam tej dietetyczce, że moim marzeniem jest współpraca z osobami o zaburzeniach odżywiania a nie z dziećmi tylko raczej już z dorosłymi lub młodymi dorosłymi, którzy np chcą coś zmienić w swoim życiu i schudnąć czy przytyć. Dzieci niech raczej trzymają się od takich jak ja z daleka a to,że ja wybrałam specjalność jaką mam czyli "psychoditetyka" to popiera tylko moje przekonania aby być tak jak ja -BODY POSITIVE :-) Jestem za tym ruchem ale niekiedy nawet i zdarza mi się popierać PRO ANA jak się wlcoorvvię bo jest presja i nagonka na takich kanapowców jakim ja na przykład jestem ale mniejsza z tym.
Gdy spoglądam dziś na siebie w lustro widzę...po prostu BDY POZYTYWNĄ kobietę a nie wieszak więc mogę się uśmiechnąć sama do siebie,że ie ulegam presjom ani modom. Moja sylwetka przez te 10 lat odkąd zaczęłam tyć raczej na przemian chudnie a na przemian tyje. Raz potrafię ważyć 95 kg by potem znów zrobiło się z tego 120 kg!!! Ale taki mój urok i nic na to nie poradzę. Jestem szczęśliwa i żadne mody nie będą dyktować mi kiedy i przez co mam być szczęśliwym człowiekiem.
Jednak nie zawsze w życiu bywa różowo o czym warto jest pamiętać. Przypomniałam sobie dziś dzięki tej dietetyczce jak to daty 16 lipca 2009 roku jechałam po raz pierwszy do Włoszech niby na zbiór pomidorów ale prawda była przerażąjąca-nie, nie żadnej handel ludźmi ale pracowałam jako archiwistka w Urzędzie Miasta i Gminy w Kątach Wrocławskich i przypomniało mi się jak to jadąc tam autobusem przejeżdżałam przez miejscowość "Pietrzykowice" i obok tego jak się skręcało na Krzeptów była stacja Rybnica a tam tańczył jakieś dziwne maszyny przypominające jak dla mnie szkielety i co za tym idzie te maszyny się ruszały i obracały wokół własnej osi. Ponoć stacjonuje tam wojsko a ja te dziwne maszyny nazwałam,że to niby Anorektyczki tańczą bo się tak dziwnie ruszał te maszyny...
To wyglądało mniej więcej w ten sposób:
Do dziś boję się tego widoku. Widziałam co prawda a daleka te anorektyczki ale widziałam je osobiście tylko,że przez szybę od autobusu i jak sobie dziś wspomnę na hasło "anoreksja" to płakać mi się chce bo przypomina mi się,że ja jechałam tam nie po frajdę a po to by zarobić kasę na adwokata... :'-(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz