Gdy siedziałam w ZK to mówiłam szczerze i otwarcie o tym,że napiszę kiedyś książkę. Gdybym miała nadać jej tytuł to właśnie nazwałabym ją "Uśmiech przez łzy".
Wyrokiem z daty 13 marca 2015 prawomocnym sądu,został on na mnie wykonany 9 kwietnia 2015 o godzinie 6:30 rano...
Nie jest mi wcale łatwo ani też nie jest mi wcale lekko bo to jest mój kamień u nogi i nie da się zapomnieć o tym,co mnie spotkało. Gdybym mogła cofnąć czas... Ja rozumiem,że to już przeszłość albo,że swój wyrok już odsiedziałam ale naprawdę szkoda mi słów na to wszystko.
Moje życie jest zniszczone. Nie obchodzi mnie żaden cornoavirus-w doopie to mam-mam bowiem ważniejsze problemy typu zbliżający się 9-ty kwietnia.
W tym roku to już 5 lat,5 lat żyję z tym,że byłam w ZK.
Kiedyś miałam inny tok myślenia. Myślałam,że odsiadka w zK jest daleko ale jak się okazało-była bliżej niż myślałam.
Nikt normalny nie chce się ze mną zadawać,nikt normalny nie chce mieć styczność z osobą po ZK.
Od tamtej pory-po wyjściu z ZK mam syndrom pourazowy ale staram się żyć normalnie z tym.
Ale tak się po prostu nie da.
Nie da!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz