Nie ma już w moim życiu Nadodrza.
I nie będzie go już nigdy.
Jakoś przeżyłam ten 9-ty kwietnia a to jak go przetrwałam odpisałam wspominając swoje dzieje na moim blogu poświęconym memu bratu-Antoniemu a tak to ogólnie staram się żyć z dnia na dzień.
Moje życie nie przypomniało nigdy bajki ale serial One Piece już owszem. Bywałam w porcie na Nadodrzu,gdzie bawiłam się w tym porcie w One Piece albo nie tylko bo zanim poznałam port to była jeszcze stara nastawnia,która była domem dla Pirata Gold Roger'a.
Na Nadodrzu też miewałam swojego lokaja. Nazywałam go "Beauregard" i on służył mi wiernie przez wiele lat do czasu gdy nie pokłóciliśmy się i miał mnie gdzieś.
Miałam też na Nadodrzu dwóch gwardzistów-były to drzewa,które nazwałam "Oderman" i "Oderbach" i owi gwardziści nic innego nie robili,nawet nie mówili do mnie(słyszał kto aby drzewa mówiły do człowieka???!!!) tylko coś se tam podszumięli pod nosem a ja miałam nawet na tym Nadodrzu swoje okno na świat. w świecie tym byłam poważaną królową a owa królowa to ja oczywiście. Okno na świat służyło mi do komunikacji między mieszkańcami Nadodrza a mną.
Cieszyłam się bardzo,gdy mogłam była spoglądać poprzez swoje okno na świat. Miałam także dwie przyjaciółki-Michalinę i Karinę,które odkąd gdy przybyłam na Nadodrze mnie miały tam wspierać w tym abym tam pozostała.
Takie owe życie kiedyś prowadziłam i dawało mi ono szczęście ale teraz to już przeszłość...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz