czwartek, 4 czerwca 2020

Żoną miałam być. Miał być ślub i wesele też...

Był rok 2008. 4 czerwca. 19-ta rocznica wolnych wyborów '89.
To nie był dla mnie dobry dzień,ponieważ już od samego rana nie czułam się najlepiej.
Tego właśnie dnia jechałam autobusem o godzinie 5:30 rano z Twardogóry.
Do Wrocławia zajechałam około godziny 7 rano.
Gdy dojeżdżałam do Wrocławia jak byłam na ulicy Kochanowskiego we Wrocławiu to w tym autobusie myślałam,że im tam narzygam!!!
W radiu grał utwór,w którym słowa brzmiały:
"Żoną miałam być.
Miał być ślub i wesele też.
Już zaprosiłam gości.
Kapela z rodzinnych stron.
Miała tam grać(...)"
Wysiadłam około godziny 7 na dawnym dworcu głównym autobusowym, na wiele lat zanim jeszcze tam stanęła Galeria Wroclavia. Nie będę wspominać jak to wtedy jechałam do tego głupiego WSZIF-u zanim byłam jeszcze karaną osobą...
Gdy zaszłam niby na zajęcia na ul. Sieradzką a miały być wtedy zajęcia z moim najukochańszym panem Mieczysławem Sobczakiem-mężem tej kobiety,która mnie oskarżyła rok później to jak się okazało tego dnia nie było historii z panem Mieczysławem a zajęcia odbywały się na ul Łąkowej.
W kiosku przy ul. Sieradzkiej kupiłam sobie najnowszy numer magazynu W.I.T.C.H. i poszłam na tramwaj,który zawiózł mnie na tą Łąkową.
Wtedy jeszcze bardzo kochałam pana Mieczysława Sobczaka i miałam z nim być razem. Zupełnie tak jak w tym utworze,że "Miał być ślub". On miał się dla mnie rozwieźć z Grażyną...
Byłam wtedy taka w nim zakochana i szczęśliwa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz