Daty 3 listopada 2008 roku, na równy rok przed moim procesiakiem z daty 3 listopada 2009, wyemitowano premierowy odcinek filmu ze sceny Faktu o tytule "Golgota Wrocławska". Pamiętam jak dziś-żył jeszcze wtedy mój kochany książę zza Mostu Trzebnickiego-niejaki M.S.,mąż tej kobiety jaka mnie rok po jego śmierci skarżyła o byle co. Mniejsza z tym. Pamiętam jak bardzo w szoku byłam, że ten budynek jak to mówił Krzysztof Szwagrzyk na początku tego spektaklu, że w tym budynku tej Golgoty czyli sądu, ludzie mieli cele tak wąskie, że ledwo rozprostowywali swoje ręce w tych celach. Pokazywał on dla porównania to swoim uczniom jak i oni byli także w szoku...
Z tego co ja wiem-bohatera Golgoty Wrocławskiej-Henryka Szwejcera pochowano na tym cmentarzu nieopodal mnie z Nadodrza czyli na Osobowicach. Aż mi się płakać chciało a za równy rok od tego momentu czyli 3 listopada 2009 w tym oto budynku Golgoty Wrocłąwskiej jaką to w momencie gdy te osoby były za czasów terroru Stalinowskiego rozstrzeliwane to wedle tego co mi wiadomo skazani musięli patrzeć w momencie swojej egzekucji na dwie wieże od tego budynku...
Lata mijają, ja wciąż pamiętam. Nieopodal Golgoty Wrocławskiej stoi taki mały nie wiem jak go nazwać...budyneczek??? W 2009 roku mieścił się tam sklep z ciuchami skejterskimi jaki nazywał się "Enklawa" ale tam w 2008 roku był na tym budyneczku taki napis jaki głosił:"How You can save me, when You can't save Yourself?". Ten napis nawiązywał jakby do mojego zycia. Ten człowiek-historyk M.S. mówił mi zawsze, że "jemu jest bliżej niż dalej" a ja zawsze powtarzałam mu jak bardzo go "kocham". Ten historyk M.S. odszedł 12.12.2008 a za równy rok 21.12.2009 zapadł mój wyrok. Pamiętam jak zawsze przechadzałam obok tego napisu. Nie potrafiłam uratować siebie a co dopiero jego więc ten oto napis dobrze głosił. To ja daty 3.06.2009 roku jak jeszcze nie wiedziałam co mnie czeka a napis ten był zamazywany:
To były tamte czasy, jeszcze przed procesem ale już czułam wtedy od 26 czerwca 2009 gdy to mi powiedziano, że "już jest sprawa w prokuraturze", że muszę zacząć działać. Poszłam więc do pracy jak i na siłę musiałam zacząć tam działać w lokalnej społeczności. Dziś po latach ja sama jestem jako część tej "Golgoty Wrocławskiej", odpowiedziałam za swoje czyny jednak dziś uważam, że mam wielkie szczęście, że nie skazywano mnie za czasów terroru Stalinowskiego czy nie torturowano mnie tylko dlatego, że takie a nie inne metody przesłuchań były tolerowane przez system...
"Nie mogę pojechać do Bensheim" lub "Mój Florian nie daje znaku życia" albo jeszcze "Zburzą lub przebudują mi moje najukochańsze Nadodrze..."-to były moje wygórowane problemy z przed procesu. Po procesie miałam była napisać o chorobie Sirenomelii, o lalkach Reborn a także by opisać swój proces. Pamiętam jak zaczepił mnie w dniu mojego procesu jakiś facet a ja szłam na skazanie a pod kościołem wisiała klepsydra jakiegoś wariata jaki parę dni przed moim procesem...rzucił się pod pociąg. To był Michał L. z Moszyc jak i do końca życia nie zapomnę tego, że ja żyję z procesem jaka osoba karana i nawet i jestem po Zakładzie Karnym...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz